27 cze 2012

koncertowo!


Właśnie wróciłam z koncertu The Robbie Boyd Band. Domyślam się, że ta nazwa nikomu nic nie mówi :) W sobotę usłyszałyśmy ten świetny zespół na Portobello Road. I była to miłość od pierwszego wejrzenia! Są naprawdę niesamowici! Muzyka, którą grają to jak sami ją określają "funky folk", klimat trochę podobny według mnie do Mumford and Sons.

 

W każdym bądź razie, okazało się, że grają we wtorek koncert w Londynie, więc decyzja była natychmiastowa - jedziemy! Prosto po pracy w pociąg i biegiem do klubu The Borderline. Koncert był oczywiście fantastyczny (na żywo brzmią 200% lepiej niż na płycie!), a i publiczność dopisała. Widać, że chłopaki zdobyli już grono fanów, i moim zdaniem pewnego dnia będą naprawdę znaną kapelą. Każda piosenka to potencjalny przebój, więc popularność jest tylko kwestią czasu. Muszą się tylko przebić do mediów i będzie dobrze :) Ja się już zaopatrzyłam w ich pierwszą płytę, dodatkowo wzbogaconą o autograf wokalisty, i teraz będę ich promować w gronie znajomych :)


 

22 cze 2012

Dawno, dawno temu...

...w odległej galaktyce... w Surrey świeciło słońce, na niebie nie można było dostrzec ani jednej chmury, a temperatura przekraczała 25stopni.


Niestety zła strona mocy zwyciężyła i czasy gdy spędzałam czas piknikując w londyńskich parkach oraz zdobywając opaleniznę w domowych ogrodach odeszły w zapomnienie... naprawdę mam po dziurki w nosie tej pogody. Oczywiście zawsze może być gorzej, ale tak czy siak, dołuje mnie ten deszcz, wiatr i pochmurne niebo.

A tak poza tym, to powolutku kończą mi się pomysły na wycieczki. W Londynie widziałam już 90% tego co chciałam, została mi tylko Westminster Abbey i Stadion Chelsea, ale to zostawiam sobie na wrzesień. Bilety do Buckingham Palace i na spektakl w The Globe mam już kupione. Może skuszę się jednak na London Eye... ale cena mnie trochę odstrasza... ostatnio dość dużo wydawałam i cierpię teraz na niedobór gotówki :/ Z dalszych wycieczek zostało mi tylko Folkestone, ale tam pojadę tylko jeśli powróci iście letnia pogoda. Co do Stonehenge, to w sumie nie jestem jakaś mega zdeterminowana żeby tam pojechać, no i tam też przydałaby się ładna pogoda. Wczoraj przyszedł mi do głowy pomysł, aby pojechać do Stratford Upon Avon. Jeśli ktoś był, i wie, że nie warto, to niech da znać :) Oczywiście fajnie by było pojechać do północnej Anglii, ale na to potrzeba więcej czasu i pieniędzy :(

Za dwa tygodnie dzieciaki zaczynają wakacje, więc się zacznie... jak to Josefine ujęła "kończą się nasze wakacje, trzeba zacząć naprawdę pracować" :D Na całe szczęście dzieciaki mają co nieco zaplanowane, ale to nie zmienia faktu, że jednak pracy będę miała zdecydowanie dużo więcej. Już na samą myśl o tym czuję się zmęczona ;p

Plan na ten weekend: Hampton Court (w końcu!) + Londyn ?
Plan na kolejny weekend: imprezy! Mariana wyjeżdża, więc nie obędzie się bez "goodbye party". Poza sobotą i niedzielą, będę miała dodatkowe trzy dni wolne, jako, że moja rodzina wyjeżdża do dziadków. Wręcz idealnie, żeby gdzieś pojechać, ale jak już wspomniałam, oszczędności mi się kończą, a muszę coś zaoszczędzić na tydzień wakacji w sierpniu. Do tego jako, że wszyscy w tygodniu pracują musiałabym jechać sama, a jakoś nie mam specjalnie ochoty na samotne wojaże. No zobaczymy... coś się na pewno wymyśli :)


*zdjęcia pochodzą z Chelsea Physic Garden

Co tam Oxford, postudiujmy w Cambridge! ;)

Byłam w Oxfordzie, to i w Cambridge wypadało się pojawić. Zwłaszcza, że moja hostka kończyła ten uniwersytet i oczywiście zachwalała, że sto razy lepszy niż Oxford :) I rzeczywiście, Cambridge to urokliwe miejsce, które zdecydowanie bardziej mi się podobało.


Z Londynu można tam dojechać w godzinę pociągiem ze stacji King's Cross. Ceny ze wstęp do collegów zbliżone do oxfordzkich. Warto się zorientować kiedy trwa tam sesja egzaminacyjna, bo wtedy większość collegów jest zamknięta dla zwiedzających. Polecam wybrać się również na "rejs" wzdłuż rzeki w takich łódkach, troszeczkę podobnych do tych co pływają u nas po Dunajcu, ale oczywiście o wiele mniejszych (ceny od 10 do 20 funtów). Te łódeczki obsługują młodzi, nierzadko przystojni panowie, którzy poopowiadają wam co nieco o Uniwersytecie i mieście.

 

20 cze 2012

Canterbury Tales

Od kiedy Henryk VIII pokazał środkowy palec papieżowi i Anglia stała się krajem protestanckim, za główne biskupstwo wyznaczono arcybiskupstwo w mieście Canterbury. Do tej pory prymasem Anglii jest arcybiskup Canterbury. A turyści, w tym spore grono au pairek zjeżdża tam tłumnie by podziwiać majestatyczną Canterbury Cathedral :) Sama Katedra chyba lepiej prezentuje się na zdjęciach niż w rzeczywistości chociaż oczywiście na żywo też robi pewne wrażenie. Wystrój Katedry jest bardzo surowy, nie ma się co spodziewać przepychu charakterystycznego dla naszych polskich, katolickich kościołów. Za wstęp do Katedry i krypty trzeba zapłacić 9funtów. My darowałyśmy sobie wejście do krypty i po prostu udałyśmy się do Katedry na Mszę, co by zaoszczędzić te pare funtów :) Jeśli chodzi o samo miasto, to jest ono bardzo kameralne. Wąskie uliczki, kilka mniejszych kościołów, ruiny zamku, niewielkie wzgórze z dość ładnym widokiem na miasto. I tyle. Do tego tylko jedna godzina drogi pociągiem z Londynu i na jednodniową wycieczkę jak znalazł.

19 cze 2012

Zmęczenie materiału...

Za dwa tygodnie Mariana wraca do Meksyku.
Za sześć tygodni wylatuje Leoni.
W połowie sierpnia wyjeżdża Anne, Josefine i Aurea...
Coraz bardziej do mnie dociera, że nadchodzi czas pożegnań, że niedługo to ja będę kupować bilet do domu...
Ostatnio odczuwam pewne zmęczenie materiału, ciągle chodzę śpiąca i zmęczona. Sześć miesięcy to chyba ten moment, że już człowiekowi się dalej nie chce... Znajomi wyjeżdżają, powolutku kończy się lista pomysłów na weekendy, dzieci stają się coraz bardziej irytujące, tęsknota za domem jest coraz większa i ma się już dosyć mieszkania 'u kogoś'. Naprawdę podziwiam dziewczyny, które są au pair rok albo nawet i dłużej.
To było niezwykle intensywne pół roku, poznałam świetnych ludzi (ostatnio grono znajomych powiększyło się o wesołą grupę z Kurdystanu:) ), zdobyłam nowe doświadczenia, chyba nabrałam trochę pewności siebie, widziałam masę przepięknych miejsc, w Londynie czuję się prawie jak u siebie, odżyłam po mało udanym ostatnim roku w Gdańsku. Ale wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć, nie można żyć na walizkach, w końcu trzeba gdzieś zapuścić korzenie, a przynajmniej ja jestem na takim etapie w życiu, że czuję już taką potrzebę. Pytanie tylko, gdzie? Czuję, że niezależnie jaką decyzję podejmę, to będę jej żałować. Każdy kij ma dwa końce, i mocne argumenty stoją po każdej ze stron. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia co robić dalej ze swoim życiem, w którym kierunku iść dalej. Zawsze miałam jakieś plany, jakąś wizję przyszłości, ale teraz pustka w głowie. Jakiś czas temu usłyszałam, że nie powinnam podejmować żadnej decyzji, niech życie zadecyduje za mnie... tak się chyba jednak nie da...

God Save The Queen!

Jeśli komuś jakimś cudem umknęła ta informacja, to dwa tygodnie temu cała Anglia hucznie świętowała 60-lecie panowania królowej Elżbiety II. W całym kraju odbywały się festyny, koncerty, street parties itp. Domy i samochody przystrojone były w brytyjskie flagi, a ludzie nie rzadko mieli na sobie ciuchy bądź dodatki związane z Diamentowym Jubileuszem. Miło było przyglądać się temu jak Anglicy potrafią cieszyć się tym wydarzeniem, i jak bardzo są dumni ze swojej królowej i ze swojego kraju. Chociaż temat dumy narodowej Anglików to temat rzeka, i pewnie cały kolejny post można by było temu poświęcić.
Najważniejsze wydarzenia miały miejsce oczywiście w Londynie, gdzie mimo nienajlepszej pogody na ulicę wyszły tłumy. W niedzielę można było podziwiać tysiące łódek i statków płynących wzdłuż Tamizy. Niestety ludzi było tak dużo, że jedyne co udało mi się zobaczyć to skrawek rzeki, nawet masztu żadnej łódki nie widziałam :) Ale sama jestem sobie winna, bo nad Tamizą zjawiliśmy się zdecydowanie za późno, żeby zawalczyć o dobre miejscówki. Wieczorem świętowaliśmy już we własnym gronie na domówce w Londynie. Mogę tylko powiedzieć, że mimo nadmiaru wina było absolutnie świetnie! :) Następnego dnia wybraliśmy się do Hyde Parku obejrzeć na telebimach koncert spod Pałacu Buckingham. Nie wiem czy był on transmitowany przez jakąkolwiek polską telewizję, ale jeżeli ktoś miał okazję go obejrzeć, to na pewno zdaje sobie sprawę jak fantastycznie był on zorganizowany. Być w Londynie i móc wsłuchiwać się w Paula McCartney'a czy też Eltona John'a... ehhh.... brak mi słów, żeby to opisać! Najpiękniejsze momenty wieczoru to chyba 'Let It Be', 'Live and Let Die', oraz bardzo udane przemówienie Księcia Karola. Kolejny dzień to już parada z udziałem królowej zakończona spotkaniem z poddanymi pod Buckingham Palace. Muszę przyznać, że tłum śpiewający 'God Save The Queen', powiewające flagi, i uśmiech królowej mogą wzruszyć nawet obcokrajowca :)
 

18 cze 2012

Kew Gardens

Czas pouzupełniać braki w relacjach z wypraw po angielskiej ziemi. Zaczynamy od miejsca przepięknego, i jednego z moich ulubionych w Londynie. Kew Gardens to ogromny kompleks ogrodów i szklarni w południowo-zachodnim Londynie. Dostać się tam można metrem (District Line) bądź Overgroundem. Wstęp normalnie kosztuje 14.50, ale na całe szczęście miejsce to jest dostępne w ramach oferty 2for1. Ogrody są naprawdę rozległe, więc warto zarezerwować sobie cały słoneczny dzień na spacer tamtejszymi alejkami. Co do słońca, to ostatnio jest go tutaj jak na lekarstwo. Jeżeli tak ma wyglądać lato w Anglii to ja dziękuję bardzo...
Kilka fotek z Kew Gardens: