15 lut 2012

Guiness & Rose

Jak to Josefine napisała "best Valentine's Day ever", bo przecież kto powiedział, że Walentynki trzeba spędzić w towarzystwie przystojnego bruneta, aby się dobrze bawić?!
Wczorajszy wieczór spędziłam w naszym super au pairskim gronie. Karolina, Margaret, Josefine, Mariana i do tego jeszcze Matt. No i nasz dobry przyjaciel - Guiness :) Dawno się tak dobrze nie bawiłam, było świetnie po prostu! Alkohol lał się strumieniami, desery smakowały nieziemsko, humory dopisywały, a na zakończenie wieczoru każda z nas otrzymała różę w prezencie od barmanów, więc czego chcieć więcej?
A tak poza tym, to ten tydzień to mid-term holidays, czyli dzieciaki siedzą w domu. Na całe szczęście Tonia i Richard zaplanowali dla nich trochę atrakcji, więc nie muszę spędzać 10h dziennie na wymyślaniu zabaw. A to play dates, a to kino, a to tenis, a to pływanie. Jedynie dzisiejsze popołudnie mają całe wolne, więc muszę wymyślić coś, w co mogą się bawić we dwójkę przy jak najmniejszym udziale mojej osoby ;)
Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze, chociaż w ostatnim tygodniu zaczęła mi doskwierać nuda. Mieszkam w niewielkiej miejscowości i wielu atrakcji to tutaj nie mamy. A ile można chodzić na spacery w te same miejsca, czy spotykać się na kawie w Coście. Na angielski nie chodzę, a na siłę się nie chce zapisywać na nie wiadomo jakie kursy. Na całe szczęście Mariana podrzuciła pomysł na wykupienie karnetu do Leatherhead Leisure Centre. Podobno cena nie zwala z nóg, a trochę ruchu zdecydowanie jest mi potrzebne.
Plany na weekend na razie nie sprecyzowane. Przede wszystkim muszę się spotkać z kuzynką, która przylatuje do Londynu na weekend i będzie miała dla mnie parę pyszności z Polski. I od dnia i godziny tego spotkania zależy co jeszcze będę robiła. Za to poprzedni weekend był niezwykle udany, ale o nim w następnym poście.

5 komentarzy:

  1. zgadzam sie w 100%, bez przystojnego bruneta tez sie mozna bawic, i wcale nie trzeba namietnie sie calowac i przytulac, zeby milo spedzic ten dzien ;-) a co do pysznosci z Polski to zazdroszcze... Mnie ratuja au pairki, ktore przyleca tutaj niebawem jak i rowniez przyjaciele, slacy polskie slodycze z Polski, bo na amerykanskie patrzec nie moge....
    Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ruda, pamiętaj o moim Niemieckim dr. Oetker który się do Ciebie wybiera :) a co do Walentynek - nie wiem kto wymyślił to święto ale ktoś pewnie zdesperowany. Ja tam miałam miłą kolację z hostami i chłopakiem :D Śmiechu było dużo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. eee tam walentynki, jutro tłusty czwartek!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko gdzie ja tutaj porządnego pączka dostanę?:)

      Usuń
  4. fajnie, że coś napisałaś :) zastanawiałam się, co ciekawego u Ciebie ;] pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń