8 sty 2012

My first day

Pierwszy dzień za mną. Byliśmy dzisiaj na spacerze w pobliskim lesie, i na pobliskiej polanie (nie wiem jak to nazwać po polsku, oni mówią na to ‘field’ a jest to po prostu taki pas zieleni bardzo blisko domu), pojechaliśmy też na zakupy do Mark&Spencer, zrobiliśmy rundkę samochodem po okolicy. Nadszedł też ten moment kiedy ja usiadłam za kierownicą. I muszę powiedzieć, że najtrudniejsze jest to, że ten samochód jest taki ogromny! Boję się, że o coś zahaczę, że się nie zmieszczę, nie wyczuwam w nim odstępów. I mam nawyk jechania zbyt blisko lewej strony, tak jakbym bała się, że zahaczę o samochody znad przeciwka. Ale chyba bierze się to też po części z tego, że drogi są tu bardzo wąskie i zwyczajnie mam wrażenie, że ta wielka landara nie mieści mi się na pasie :) Dom, w którym mieszka moja rodzinka jest świetny. Duży, przestronny, zadbany, ładnie urządzony, a mój pokój jest równie fajny. Dzisiaj ozdobił go wazon żonkili :) Dzieci wydają się bardzo dobrze wychowane, i praktycznie na każdym kroku widać jak rodzice starają się im wpajać pewne zasady. Co prawda dzisiaj były trochę marudne, ale było widać, że są zwyczajnie zmęczone – wczoraj późno położyły się spać. Rodzice też są niezwykle mili. Ale mimo wszystko jestem odrobinę onieśmielona całą tą nowością i pewnie minie trochę czasu zanim będę się mogła poczuć w pełni swobodnie.

3 komentarze:

  1. Wygląda na to, że fajnie trafiłaś;) najważniejsze, że dzieci są wychowywane i Tobie będzie łatwiej się nimi zajmować, a do dróg się przyzwyczaisz kwestia czasu i będzie dobrze;)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny blog :) bede go sledzic ,sama jestem na etapie skladania papierow rowniez do angli :) zobaczymy moze juz wkrotce doacze do Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To trzymam kciuki, żebyśmy mogły się kiedyś na kawę w Londynie umówić :)

    OdpowiedzUsuń