20 sty 2012

Ten zły dzień

No niestety jak jest bardzo dobrze to zawsze nadchodzi taki moment/chwila/dzień, który to nasze "bardzo dobrze" rozpieprza w drobny mak. Ja w czwartek miałam dość pracowity dzień. Musiałam pamiętać o wielu rzeczach, podjechać w kilka miejsc. I wszystko było ok. Nawet dumna z siebie byłam, że tak dobrze mi idzie. Wracałam już z Matthew do domu, podjeżdżałam pod dom, parkuję... i bach. Rozwaliłam samochód.... :( tzn rozwaliłam to za dużo powiedziane... kawałeczek zderzaka na rogu zniszczyłam... Zahaczyłam o ich murek! Bo zawsze parkuję zbyt blisko prawej strony, no to tego dnia powiedziałam sobie ze muszę w końcu zrobić to porządnie i zaparkować trochę bliżej lewej... no to zaparkowałam... Jestem na siebie wściekła i jest mi cholernie głupio. Co prawda nie był to żaden niebezpieczny wypadek, nie było żadnego zagrożenia dla mnie, dzieci, dla innych. Ot, odpadł kawałek zderzaka. Ale żeby taką głupotę zrobić... metr od domu przywalić... w głowie mi się nie mieści. No ale trzeba wziąć się w garść i iść dalej do przodu. Matthew mnie pocieszył, że nie jestem pierwsza - ich poprzednia au pair zaryła o drzewo. A Tonia i Richard na całe szczęście nie wyglądali na jakoś bardzo wkurzonych. Myślałam, że będę musiała zapłacić za mechanika, ale dzisiaj się dowiedziałam, że tylko będę robiła dla nich ekstra babysittingi za darmochę. Ale ogólnie humor mi trochę siadł przed weekendem.

5 komentarzy:

  1. nie przejmuj sie! kazdy czasem ma gorszy dzien ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj faktcyznie pech ;p ale dobrze zemasz takich dobrych hostow :) i mam pytanko do Ciebie, czy sadzisz ze bedac au pair mozna latwo znalesc prace i pozniej znalesc mieskzanie do wynajmu zeby osiedlic sie na stale w angli juz nie ako au pair? Planujes ztez taka opcje czy raczej wracasz do kraju? zastanawiam sie nad tym i nie wiem czy faktycznie moze byc to tak latwe jak mi sie wydaje ( chociaz na pewno latwiejsze niz szukanie mieskzania przez internet bedac jezcze w polsce):)

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze powiedziawszy - nie mam pojęcia :) minęło raptem dwa tygodnie od mojego przyjazdu i nie za bardzo interesowałam się takimi sprawami. pewnie jeszcze zależy jakiej pracy byś szukała. ja widziałam chociażby ogłoszenie w starbucksie i w jednym ze sklepów z ciuchami w guildford, że szukają pracowników. nie wiem ile tam płacą i czy starcza to na samodzielne utrzymanie się. ale myślę, że jeżeli przyjechałabyś tu z takim zamiarem to pewnie prędzej czy później coś by się znalazło. ja akurat tego nie planuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przejmuj się , ja "swój" samochód też zarysowałam, hostka trochę miała minę złą, ale host machnął ręką.

    Dream, Work, Hope - ja pracuję dodatkowo jeśli chciałabyś się czegoś dowiedzieć do pisz. Na moim blogu znajdziesz maila.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakbym widziała siebie :P

    Jeśli pamiętasz mieszkam na końcu ulicy - w ślepej uliczce gdzie zawsze stoją przynajmniej 3 samochody sąsiadów zaparkowane w rządku.
    Więc są trzy rozwiązania wjechania na podjazd na podworko.
    1)musisz od początku ulicy jechać spory kawałek tyłem omijając te stojące samochody, potem skręcić 90 stopni na podjazd.
    2)wjeżdżasz przodem, ale też trzeba uważać przy skręcie 90 stopni w prawo, zeby nie zahaczyć o stojący samochód sąsiada..
    3)wjechać przodem a potem wykonać zawracanie, które jest dość kłopotliwe bo jest tam mało miejsca jak na tak duży samochód, oraz stojący samochód sąsiada i słup wysokiego napięcia.
    Jednak ojciec zawsze wjeżdża na podjazd tyłem po to żeby potem można było łatwo i szybko wyjechać bez kombinowania, zawracania - marnowania na to czasu to.

    Pożyczając samochód od taty zawsze słyszałam żebym wjechała przodem, bo tak jest wygodniej.

    Więc moja historia jest następująca:
    (samochód podobny wielkością do samochodu z Twojego zdjęcia tylko że trochę dłuższy)
    Mój młodszy brat zrobił prawo jazdy, zdał za pierwszym razem, wracaliśmy skądś z tatą, była to pierwsza jego podróż tym samochodem, jesteśmy już na naszej ulicy i tata mówi "Kuba Ty wjedź przodem a potem zawróć"
    ja: "ale przecież to jest trudne, ak na pierwszy raz może niech nie zawraca"
    Kuba "to jak mam wjechać?"
    tata: "wjedź i zawróć, kasia jest baba, a ty dasz radę"
    Myślałam, że go piznę:P Taka byłam zła, że tak myśli i że dlatego mówił zebym wjeżdżała przodem bo po prostu nie wierzył, że inaczej dam radę! Postanowiłam następnym razem pokazać mu, że nie ma racji. Wjeżdżająć tak bardzo skupiłam się na tym, żeby pokazać mu, że to jednak JA mam rację, że nie zauważyłam przyhaczenia samochodu sąsiadki i wolno ale jechałam trząc bokiem samochodu o jej blachę, że zrobiłam piękną rysę przez całe drzwi :/

    Czułam dokładnie to samo co Ty, złość na siebie, że chciałam na siłę udowodnić, że coś zrobię, że potrafię i nie skupiłam się na tym na czym powinnam. A z tej wściekłości aż poleciały mi łzy :P

    Więc spokojnie - nie jesteś sama ;]

    OdpowiedzUsuń