22 sty 2012

Pierwszy babysitting

... za mną. Dzieciaki śpią, a ja pewnie za chwilę też zawitam do łóżka. Miałam ich od godziny 18, i ogólnie było spoko. Obejrzeliśmy film o tym surfurze - pingwinie, potem kąpiel, a następnie kładzenie się spać. I tu zaczął się problem. Laura zaczęła lamentować, że nie pójdzie spać zanim nie powie dobranoc mamie. Matthew koniecznie chciał żeby tej nocy spali razem. Więc stwierdziłam - ok. Może leżąc w jednym łóżku będzie im przyjemniej i łatwiej zasnąć. Nic bardziej mylnego. Zaśnięcie zajęło im ponad godzinę! Zamiast przed 21 zasnęli po 22. Nie wiem czy to kwestia bycia wypoczętym i wyspanym po sobocie, czy brak rodziców w domu, czy ta cała ekscytacja możliwością spania razem. W każdym bądź razie wiem, że następnym razem muszą zdecydowanie wcześniej wylądować w łóżku, skoro tyle im zajmuje zaśnięcie, no i każdy ląduje w swoim pokoju, żeby uniknąć dodatkowego nakręcania się.
A z przyjemniejszych rzeczy - dzisiaj bardzo fajny spacer z Karoliną (duńska au pair), a jutro wizyta w Kingston Upon Thames.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz